JULECZKOWO

JULECZKOWO
bajarka

wtorek, 2 czerwca 2015

48. DLACZEGO JULKA MA NOWĄ FRYZURKĘ.




J U L K A



Ojej! OJEJ!!! Ale się porobiło!!!
Wieczorem, tego dnia kiedy do Juleczkowa po raz pierwszy zawitała mała
Trusia, wydarzyło się coś, o czym koniecznie muszę napisać! I to już, natychmiast, tu i teraz –  zanim jeszcze zacznę opowiadać  o radosnych niespodziankach następnego dnia.
Otóż:  wkrótce po kolacji, jak tylko za Tatusiem i gośćmi zamknęły się drzwi, dziewczynki – zamiast sprzątać ze stołu – postanowiły pomyszkować w garażu. Tatusia nie było, Dziadek drzemał w bujanym
fotelu, a Mamusia z Babcią zajęły się  kąpielą Wiktorii. Idealna okazja! Zwłaszcza, że tym razem nawet Nataszka nie protestowała przeciwko tej potajemnej eskapadzie na tyły domu. Albowiem wszystkie cztery miały nadzieję znaleźć tam coś, co będzie można jutro dołączyć do laurek dla Mamusi. Wszak to jej święto, i powinna otrzymać od swoich córeczek coś naprawdę wyjątkowego!
Na dworze ciągle okropnie padało i wicher wył nieustannie, a w garażu było zupełnie ciemno. Julka, która wiedziała na której półce Tatuś trzyma lampę, przysunęła więc sobie trzy skrzynki, ustawiła jedną na drugiej i wspięła się po tej chwiejnej konstrukcji, podtrzymywana przez resztę laleczek. I wtedy – najniespodziewaniej – wróciła burza! Nagła błyskawica rozdarła niebo,
gdzieś blisko huknął grom. Zosia wrzasnęła, skrzynki pod stopami Julki zachybotały gwałtownie. Dziewczynka wyciągnęła wiec odruchowo rękę i uchwyciła się pierwszego przedmiotu, na który  natrafiła. Niestety! – była to tylko puszka z farbą, w dodatku  źle zamknięta! Ojojoj!!!
Kolejny błysk za otwartymi jak szeroko drzwiami oświetlił istne
pobojowisko: sterta deseczek, które przed chwilą jeszcze były skrzynkami na warzywa, pośród tej sterty Julka, a wokół niej przerażone siostry.
- Wracajmy! – zawołała Nataszka, wyginając drżącą buzię w podkówkę.
- Ja się boję – rozpłakała się Zosia.
- Żyjesz, Juka?- jednocześnie zapytała Izusia.
Na szczęście – żyła. I nawet nic jej się nie stało, tylko kolano odrobinę miała zadrapane. Tak myślały.
Bo kiedy wróciły do domu (a wróciły natychmiast, nie zamykając nawet za sobą drzwi od garażu), wyszło na jaw, że coś się jednak stało. Zaledwie bowiem wpadły – zdyszane, przerażone i mokre – do jasno oświetlonego
holu, a natychmiast ich zdumionym oczom ukazał się warkocz Julki… cały niebieski!!! Ojej!
OJEJ!!!
W jednej chwili wszystko się wydało, całe ich nieposłuszeństwo i samowola. Bo to i Babcia akurat zjechała do kuchni, i Tatuś wrócił do domu. I do tego wszystkiego Dziadek, którego
burza wyrwała z drzemki, też właśnie wychodził z windy.
Ojojoj!!! Co to się działo! Najprawdziwsza burza! I to wcale nie słabsza od tej, która szalała na dworze!
Dziewczynki płakały wniebogłosy, Dziadek
utyskiwał, Babcia próbowała doszorować julczyną głowę w ogromnej misce, ustawionej na krześle i  wypełnionej najrozmaitszymi środkami. Tatuś tymczasem, prawdziwie zagniewany, roztaczał przed oczami córek okropne wizje tragicznych następstw ich wyprawy. Ufff… Tym razem naprawdę niełatwo było go przeprosić i udobruchać. I słusznie! Miał wszak absolutną rację!!!
Wreszcie -  kiedy okazało się, że niebieska farba w żaden sposób nie da się zmyć – Babcia zdecydowała, że włosy najstarszej wnuczki  trzeba… obciąć.
Teraz dopiero zaczął się lament!
Ale nie było innej rady. I oto piękny do niedawna
warkocz Julki już po chwili leżał na podłodze – nadal beznadziejnie niebieski. Ach! Ileż łez wylało biedactwo!
- A wszystko przez to, że szukałyśmy prezentu dla Mamusi na jutro… - wyszlochała.
- No tak… – Tatuś zaczął gładzić swoją szorstką
bródkę. – No już nie płacz, nie płacz. Nie jest wcale tak źle.
- No – pośpieszył z zapewnieniem Dziadek. – Ładnie ci z tą krótką czuprynką. No i… tak będzie przecież praktyczniej, prawda?
- Dlaczego??? – zdziwili się wszyscy chórem.
- Noo…. Skoro ma jeździć na pływalnię, to chyba lepsze są krótkie włosy? Szybciej schną, i nie będą wystawać spod czepka.
Wygodniej.
- Faktycznie – powiedziała Babcia. – Dziadek ma rację – i odetchnęła z ulgą (owo strzyżenie julczynych włosów bowiem okropnie ją przygnębiło).
A potem poddano przyszłą pływaczkę
szczegółowym oględzinom, najpierw tutaj, a następnie w sypialni u Mamusi. I okazało się, że nowa fryzurka rzeczywiście jest niezwykle urocza. Chociaż włosy – zbyt krótkie, by ujarzmić je jakimkolwiek zaplataniem – puszyły się i falowały, i skręcały gdzieniegdzie w drobne loczki. Ale to tylko dodawało Juleczce wdzięku.
- Ja też chcę mieć takie krótkie włosy – zawołała wreszcie zazdrośnie Zosia.
A to oznaczało, że Julka naprawdę ładnie wygląda!
Do jutra!

1 komentarz: