N A T A S Z K A |
obrusik, a Mamusia i Ciocie przyszykowały naczynia, sałatki i napoje; wtedy Tatuś przytaszczył wreszcie z garażu okrągły, metalowy grill w kolorze srebra.
- Ojej! O la la!!! - Zebrani wydali przeciągłe
okrzyki podziwu, po czym rzucili się oglądać z bliska ów wytworny przedmiot, a także dotykać go czubkami
palców, bądź obstukiwać ze znawstwem. W
końcu ustawiono grill na niewielkim wzniesieniu, tuż obok parkanu. Po czym panowie udali się do kuchni po misy pełne zamarynowanych steków, kotletów, cukinii oraz kiełbasek. Dziewczynki zaś – które zamieniły, zgodnie z zaleceniem Tatusia, swoje odświętne
sukienki na nieco już wyrośnięte spodnie oraz bluzeczki – dziewczynki pobiegły do furtki, wyglądać gości. A kiedy po kilku chwilach zjawił się Królik, pchający przed sobą fotel z
Trusią (co wywołało głośny entuzjazm Zosi i cichy
rumieniec na twarzyczce Julki) można już było zaczynać pierwsze w Juleczkowie
grillowanie! Dziadek zatem – jak najuroczyściej – podpalił maciupeńkie
węgielki, a Tatuś bardzo starannie przetarł ruszt i
poukładał na nim steki oraz plastry cukinii.
Okazało się,
że w zawiniątkach, leżących na kolanach Trusi znajdowały się prezenty dla
Antosia i dziewczynek. Fantastyczne! Dzieci zaczęły oglądać je z
ożywieniem,
tymczasem Mamusia wjechała na poddasze i zwiozła stamtąd wspaniałą
deskorolkę oraz zdalnie sterowany model samolotu dla Królika. A także mięciutkiego
pluszaka i obszytą koronkami sukienkę dla jego
siostrzyczki. Ach! Ile to
było radości! Ile zachwytów, całusków, przytulanek. A
podziękowań ile!!! A potem Babcia
(wzruszona do łez) zniknęła z
Trusią w czerwonym pokoju; kiedy zaś wróciły,
młoda dama miała na sobie sukieneczkę tak
twarzową i śliczną, że zebrani na długą chwilę zaniemówili . Nic dziwnego: Trusia – rozszczebiotana i promienna, z zarumienioną buzią i z wesoło klaszczącymi rączkami –
wyglądała
na najszczęśliwszą pod słońcem. I to jej szczęście udzieliło się wszystkim
obecnym, toteż nastrój zapanował prawdziwie szampański i humory dopisywały
najprzedniejsze. Tatuś akurat
skończył grillować pierwszą partię produktów i
poprosił, żeby podchodzić kolejno z talerzami. Po czym dorośli zajmowali
miejsca przy stole pod parasolem, a dzieci rozsiadły się po turecku na kocu
wokół obrusa. Do fotela Trusi przystawiono
wokół obrusa. Do fotela Trusi przystawiono
wygodny, podręczny stolik i – można było rozpocząć ucztę. Tatuś raz po raz przekładał na półmiski przyrumienione mięsiwa; Dziadek
uraczył dorosłych znalezionym w piwnicy winkiem
porzeczkowym; dzieciom zaś przyniesiono
aż trzy rodzaje soków i colę na dodatek. Ale steków ani kotletów jeść nie
chciały, mimo iż Ciocia Ania bardzo je namawiała. Nad kiełbaskami też grymasiły,
chociaż chętnie pozlizywały z nich
musztardę oraz keczup. Mamusia chciała zatem
podzielić się z nimi rybą, którą Tatuś przyrządził specjalnie dla niej (wciąż
przecież karmiła swoją najmłodszą córeczkę), ale – i tego odmówiły.
Zajadały
się jedynie wyśmienitą surówką, do której – po namyśle – nałożyły sobie
zgrilowaną cukinię. O! To było smaczne!
I to – bardzo!!!
A potem
Izusia wpadła na znakomity pomysł:
- Tatusiu,
Tatusiu! A zagrilujesz nam jabłka???
- I gruszkę,
Tatusiu! I gruszkę! – zawtórowała jej Zosia.
Tatuś
wyraził chętną zgodę, toteż natychmiast naznoszono mu owoców. A kiedy już były
miękkie, Babcia przyniosła do
nich bitą śmietanę i konfiturę z wiśni. O! To ci dopiero były frykasy!!!
- Ojej! –
zdumiała się nagle Trusia, i zastygła z otwartą buzią i łyżeczką pełną konfitur. – Ojej, zobaczcie!
Dzieci
podążyły wzrokiem za jej spojrzeniem i … kogo
zobaczyły? Któż to rozpierał się jak najwygodniej na kolanach Nataszki i podjadał
z jej talerza, aż mu się uszy trzęsły? Oczywiście:
Skrzat Franciszek!!!
- Dobra,
dobra – zamruczał pobieżnie na ich gorące powitania. – Ja też się cieszę i tak
dalej. Jedzcie jabłka, bo wam stygną.
- Mam coś
dla ciebie! – zawołał uradowanym
szeptem Królik i podał Franciszkowi spore
zawiniątko. W zawiniątku było pudełko, a
w pudełku – tort czekoladowy. Nie za duży, ale za to bardzo apetyczny i
przystrojony lukrowymi serduszkami.
- To od
naszej Mamy – wyjaśni Królik – z
podziękowaniem , wiesz za co… – zerknął tkliwie na siostrzyczkę.
Skrzat też
na nią spojrzał. Jego okrągłe oczy zamigotały rozrzewnieniem , a usta pod srebrnym
zarostem uśmiechnęły się od ucha do ucha. Mała królicza dziewczynka
wyglądała dzisiaj tak radośnie i zdrowo, że patrząc na nią,
zapominało się o
jej nieruchomych nóżkach i o tym, jak
bardzo jest delikatna i krucha. Trajkotała nieustannie z dziewczynkami, zaśmiewała
się z żartów Antosia i dokazywała na równi z rozbawioną Zosią. Była wesolutka i
szczęśliwa jak chyba nigdy dotąd.
A potem – kiedy słońce zaczęło z wolna opadać za horyzont, a na półmiskach i talerzach pozostały jedynie okruszki – potem dorośli zabrali się za sprzątanie po wystawnej grillowej uczcie. Dzieciom zaś
Później zaś…
Ale o tym co
wydarzyło się później, kiedy skrzypiąca, rzeźbiona
furtka zamknęła się za
ostatnim gościem – opowiem następnym razem. A także o tym kto i kogo (oraz w
jakim celu) odwiedził tej pierwszej czerwcowej bezksiężycowej nocy.
Obiecuję.
Też bym chętnie zjadła zgrillowane owoce, ale i kiełbaskami bym nie pogardziła:))
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem bardzo, kto kogo odwiedził bezksiężycowej nocy? Brzmi tajemniczo!
Śliczne zdjęcia i świetna historyjka!:)
Z całego serca dziękuję za miłe słowa. I zapraszam na następne bajeczki: tajemnica bezksiężycowej nocy wkrótce się wyjaśni. A i strawy najprzeróżniejszej będzie jeszcze w bród - nic, tylko siąść i jeść. Pozdrawiam najserdeczniej!
UsuńToż to nie grill, to prawdziwa uczta! Dziewczynki wiedzą co zdrowe :) Przepięknie wygladają w gromadce. Bogactwo zdjęć u Ciebie Bajarko mnie powala. Zawsze fantastyczne, podobnie jak cudne sa Twoje opowieści :)
OdpowiedzUsuńCo do wykroju marynarki, no cóż ja antytalent w tej materii, ale zajrzyj proszę tu, poklikaj na fotki, przewiń niżej, tam jest kilka ciekawych wykrojów, może coś dla siebie znajdziesz :)
https://www.google.pl/search?q=wykroje+dla+kena&biw=1920&bih=1081&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0CCUQsARqFQoTCMHDmeewlccCFUKicgodhVoBDA#
Dziękuję, Anaesko. Za dobre słowo, za odwiedziny w Juleczkowie i za namiary na wykroje garderoby męskiej. Trafiłam, znalazłam, odrysowałam. Teraz jeszcze tylko pomniejszyć i - siąść i szyć. Hmm... Aż sama jestem ciekawa jak wyjdzie! Póki co jeżdżę trochę to tu to tam, ale jak tylko trafi się jakiś domowy tydzień, to zaraz poobszywam juleczkowskiego tatę. A na razie raz jeszcze Ci dziękuję i - pozdrawiam Cię jak najserdeczniej.
Usuń