JULECZKOWO

JULECZKOWO
bajarka

wtorek, 12 maja 2015

42. MĘSKIE SEKRETY..





N A T A S Z K A






Następnego dnia była niedziela.  Słoneczna, bezchmurna i piękna.    Ze
względu na wczorajszy długi wieczór, laleczki zaspały odrobinę i śniadanie było mocno spóźnione. A kiedy już ostatnia łyżka zupy mlecznej zniknęła w głodnej buzi,  i powynoszono do kuchni wszystkie miseczki i sztućce, Babcia oznajmiła, iż dzisiejszy dzień jest niezwykle znaczący, albowiem jest to dzień pierwszego spaceru Wiktorii.  I rzeczywiście – po nakarmieniu i przewinięciu, a także osłonięciu główki śliczną różową czapeczką,
maleństwo zostało ułożone w wygodnym głębokim wózku i – Tatuś wraz z Dziadkiem i dziewczynkami udali się z nim na spacer. Babcia tymczasem najpierw zajęła się  Mamusią, a potem przygotowaniami do obiadu.  Uff… Zajęć jej nie brakowało.
Nazajutrz zaś, ledwie Tatuś o świcie otworzył
oczy, a już usłyszał na dole dźwięk swojej komórki. Zjechał zatem czym prędzej, aby przenikliwy sygnał nie zdążył  pobudzić mu Rodziny. Okazało się, że pieniążki za książkę wpłynęły właśnie na konto i można już nimi dysponować. Zaraz więc po śniadaniu zaprzężono

do bryczki tłuściutkiego Cyryla i Tatuś z Dziadkiem udali się  na zakupy. Miny mieli przy tym niezmiernie zadowolone oraz bardzo tajemnicze.  Wrócili z mnóstwem rozmaitości  niezbędnych do wyremontowania domu. A także z ogromnym pudłem, które było szczelnie zamknięte, a którego zawartości za nic nie chcieli
zdradzić.
- W swoim czasie – odpowiadali tylko na zaciekawione pytania.
– Zobaczycie wszystko, jak już będzie gotowe.

I tak oto w Juleczkowie zaczął się remont.

A zaczął się od serca posiadłości, czyli – od kuchni. Panowie pozwolili jeszcze Babci
ugotować jakiś szybciutki obiad, łatwy do podgrzania w południe  i – poprosili by zostawić ich samych. Babcia zatem ugotowała aromatyczną zupę jarzynową na rosole (którą we właściwej chwili rzeczywiście odgrzeje się bez kłopotu) po czym przekazała uprzątnięte pomieszczenie w
ręce obu fachowców. Rozpostarli więc na podłodze  skrzynkę z narzędziami, przyniesioną z piwnicy i zabrali się do dzieła. Raz-dwa kolanko pod zlewem zostało przeczyszczone, a poluzowane gałki u szafek porządnie poprzykręcane. Zreperowali  też drzwiczki od kuchenki gazowej i umocowali na bocznej ściance
szafki kołeczek do wieszania kluczy.  Potem Dziadek zajął się niesprawnym tosterem, a Tatuś, który był wyższy, naprawił półeczkę nad palnikami.  Pracy mieli sporo i ani się obejrzeli, jak nadeszła pora obiadu. A ponieważ kuchenne prace naprawcze właśnie dobiegły szczęśliwie końca, Babcia mogła bez przeszkód odgrzać zupę,
dziewczynki zaś – nakryć do stołu. Jarzynówka była przepyszna, toteż w mig opróżniono wazę.  Mamusi na poddaszu też bardzo smakowała, aż poprosiła o dodatkową  porcję.
Po obiedzie ekipa remontowa przeniosła się do
salonu.  Zapowiadając przedtem – bardzo stanowczo – wszystkim obecnym w domu kobietom i dziewczynkom, by żadna nie ważyła się nawet zajrzeć na piętro, zanim nie skończą.
- A jak będę musiała iść do łazienki? –  zaniepokoiła się Zosia.

- Nooo … do łazienki możecie chodzić – wyraził
zgodę Tatuś.  – Ale nie całymi stadami. Pojedynczo. I pod żadnym pozorem nie wolno podglądać co tu robimy.
To mówiąc, fachowcy wwieźli na piętro owo tajemnicze olbrzymie pudło i zamknęli się w salonie.

Przez całe popołudnie dobiegało stamtąd intrygujące
stukanie i szeleszczenie, czasem jakiś głośniejszy huk. A kiedy po podwieczorku do Juleczkowa zajrzał z wizytą Królik,  Tatuś z miejsca wcielił go do kadry naprawczej i poprosił o pomoc.  W pierwszym rzędzie przytaszczyli więc z garażu wysoką rozkładaną drabinę malarską. Dziadek w tym
czasie stał – na wszelki wypadek! – na straży przed drzwiami salonu, a minę miał przy tym nieprzeniknioną i ważną.
A potem wszyscy trzej zniknęli za tymi drzwiami aż do wieczora,  i tylko owe szmery stuki i szurania przybrały na częstotliwości i sile.

A dziewczynki? Mamusia poprosiła je, by  wyszły
z Wiktorią przed dom i powoziły ją trochę w wózku. Pogoda wszak nadal była doskonała,  szkoda zatem, żeby Maleństwo z niej nie skorzystało.   Ojej! Uczyniły to bardzo chętnie! Przebrały się błyskawicznie w swoje nowe sukienki i, kiedy tylko  Babcia przyszykowała niemowlę , udały się z nim – nieśpiesznie i bardzo
ostrożnie – na spacer po posiadłości. Nad wyraz przejęte  nową rolą odpowiedzialnych, rozważnych i troskliwych starszych sióstr
A po powrocie, jako że na piętrze remont wciąż jeszcze trwał, uplasowały się przy dużym stole w jadalni, zaopatrzone w kredki, ołówki  i kartki do rysowania.

Mamusia tymczasem z Babcią, po przewinięciu, nakarmieniu i ułożeniu w kołysce maleńkiej spacerowiczki,  zajęły się lekturą książek i czasopism. Ale – szczerze powiedziawszy –  nie rozumiały z czytanych treści ani słowa, tak bardzo bowiem miały uwagę skupioną na odgłosach dobiegających z salonu. Zarzuciły zatem czytelnictwo i zaczęły się zastanawiać co też takiego panowie wyczyniają w
owym reprezentacyjnym pomieszczeniu,  że aż tak pilnie strzegą przy tym tajemnicy tajemnicy.

Wreszcie… Najbardziej frapujące dziś drzwi  uchyliły się nieco i wychynęła przez nie głowa Królika, nawołującego półgłosem dziewczynki. Zjawiły się niemal natychmiast. Ale o tym co ujrzały po przestąpieniu progu, co na to wszystko powiedziała Babcia, i czy
Mamusi pozwolono wstać  choć na chwilę, by też mogła podziwiać efekty pracy trzyosobowej ekipy męskiej – o tym wszystkim opowiem następnym razem.
Obiecuję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz