![]() |
N A T A S Z K A |
Okazało się,
że dziewczynki, wezwane przez Królika do salonu, niewiele zobaczyły. Albowiem
Dziadek, ujrzawszy je w drzwiach, odwrócił się gwałtownie do stojącego na
drabinie Tatusia:
- A
światło??? – zawołał.
Niezrozumiały
ten okrzyk sprawił, iż Tatuś zeskoczył z drabiny i natychmiast podbiegł do
córeczek, zasłaniając im swoją wysoką sylwetką
widok na pokój.
- Zmiana
planów, moje panie – powiedział, wypychając je z lekka za drzwi – salon obejrzycie
sobie jutro, kiedy wszystko będzie
gotowe.
Stanowczość w tatusiowym głosie dawała do
zrozumienia, że od tej decyzji nie ma odwołania.
Poszły zatem
odprowadzić Królika do furtki, wypytując go przy okazji o zdrowie siostrzyczki.
Usłyszały, że małej bardzo się poprawiło, że sama zaczyna siadać już na łóżku;
że powoli odzyskuje apetyt i – niedługo będzie chyba można zabrać ją na spacer.
Ucieszyły się i poprosiły, żeby zajrzał z nią do Juleczkowa.
Nazajutrz
Mamusia po raz pierwszy od narodzin Wiktorii opuściła sypialnię i – jak
najuroczyściej – zjechała do salonu. A tam… Ojej! OJEJ!!! Odświeżone ściany,
wybielony sufit i kominek, ponaprawiane półki i półeczki, a na nich … O J E J
!!! Ile nowych drobiazgów, ile zdjęć! Ile pięknych, bezcennych bibelotów! Mimo
iż ranek
był słoneczny i ciepły, w przeczyszczonym palenisku wesoło trzaskał
ogień.
- Żeby
wszystko sprawniej osuszyć – wyjaśnił Dziadek i poszedł po Babcię i
dziewczynki. Mamusia tymczasem, przytulona do Tatusia, rozglądała się po
salonie z niekłamanym zachwytem. Wszystko było nowe, bądź
Na to – w
nocnych koszulkach (ale nie boso!) – do
salonu wpadły dziewczynki.
- Ojej –
westchnęła w końcu Julka z nabożnym podziwem – tu wygląda jak
w pałacu
księżniczek! – i wdrapała się na sofę obok kominka, żeby wszystko dokładniej
obejrzeć.
Babcia,
która zjawiła się zaraz po wnuczkach, również nie mogła się dość nazachwycać.
Aż ręce
- Tylko ten
bałagan tu niepotrzebny – mruknęła, wskazując na skrzynkę i narzędzia, które
ciągle jeszcze leżały rozrzucone przed otwartymi na oścież drzwiami tarasu.
- Ale
chłopcy zaraz je uprzątną – powiedziała na
to Mamusia z ogromną czułością i
bardzo ładnie podziękowała Tatusiowi za niespodziankę. Oraz za pracę i trud,
jaki w tę niespodziankę razem z Dziadkiem włożyli.
Bo i
rzeczywiście: nie dość, że wczoraj
dwoili się i troili przez cały dzień, to jeszcze dzisiaj wstali
najwcześniej
- Jak to? –
zdumiała się Babcia – przecież wszystko zrobiliście.
- Tutaj tak
– odparł Tatuś . – A sypialnia?
-
Sypialnia??? – zakrzyknęło jak jeden mąż sześć
Ojej.
Cóż było robić.
Panowie nie przyjmowali do wiadomości żadnych sprzeciwów; zaczęli nawet
I tak oto, w
ciągu kilku minut, pościelono jedną z sof (tę bliżej kominka) i ustawiono obok
niej wózek z Wiktorią, tak że Mamusia, która była już
cokolwiek
zmęczona, mogła się teraz spokojnie położyć. Trzeba przyznać, że bardzo mile
urządziła się na swoim nowym miejscu: wygodnie i z wszystkim pod ręką; nawet
ulubione czasopisma leżały na ławie, ponieważ Tatuś skoczył jakąś godzinkę temu
do kiosku po nowe numery Mojego dziecka oraz Mamo to ja. A także po Panią
domu – na wypadek gdyby i Babcia
chciała sobie poczytać.
Na śniadanie
zjedzono pożywną zupę mleczną, a następnie panowie fachowcy – w asyście
dziewczynek tym razem – zabrali się za poddasze.
Głowy
osłonięto papierowymi czapkami, które Dziadek osobiście poskładał z
przeczytanych gazet, powynoszono książki
i drobiazgi, pozdejmowano ze ścian półki i poodsuwano
sprzęty. A potem Tatuś wraz z córeczkami
usunął starą tapetę, miejscami mocno
sfatygowaną. W tym czasie Dziadek, który nie przepadał za wchodzeniem na
drabinę, pieczołowicie rozrabiał w wiadrze gęsty klej.
Pracowali sumiennie
i w skupieniu aż do obiadu.
- Musicie
zaczerpnąć trochę powietrza – tłumaczyła im Mamusia. – Przecież od rana nic
tylko kurz i farby.
- I klej –
uściśliła Nataszka.
- To jeszcze
gorzej – zawyrokowała Babcia.
- Ale tego kurzu
prawie wcale nie było – kaprysiła Zosia, której rozgardiasz na poddaszu niezmiernie przypadł
do gustu i w związku z tym bardzo chciała nadal w nim uczestniczyć.
Mamusia
jednak była nieugięta, wobec czego dziewczynki postanowiły zabrać też na spacer
Wiktorię.
Kiedy
wróciły, okazało się, że podczas ich nieobecności do ekipy
remontowej ponownie
dołączył Królik. Istniała zatem realna szansa,
że cały ten zamęt skończy się jeszcze przed nocą, i że będzie można położyć się
spać we własnych łóżkach.
Czy jednak
tak się stało, a także o tym jak wyglądało
teraz poddasze i czy nastanie wreszcie koniec prac remontowych – opowiem następnym razem.
Obiecuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz