JULECZKOWO

JULECZKOWO
bajarka

niedziela, 20 lipca 2014

10. JESZCZE JEDEN MIESZKANIEC JULECZKOWA






J U L K A




Wczorajszy wieczór był wyjątkowo ciepły, toteż Mamusia pozwoliła laleczkom, by po
kolacji pobawiły się jeszcze przed domem.  Tatuś zapalił wysoką lampę podwórzową i – zrobiło się jasno jak w dzień. 
Rodzice omawiali w salonie bardzo ważne sprawy, związane  z coraz bliższym już przyjściem na świat piątej laleczki, a dziewczynki , uszczęśliwione że nie muszą jeszcze kłaść się do łóżek, wybiegły na trawę. Turlały się po niej, stawały na rękach, robiły jaskółki, przetaczały
jedna po drugiej, czyniąc przy tym niesłychane mnóstwo radosnego hałasu. Szybko jednak opadły z sił. Bądź co bądź, miały za sobą dzień pełen niezwykłych wrażeń. Jak również – zwykłego zmęczenia: do południa pomagały wszak Mamusi w niełatwych pracach domowych, a potem hasały jeszcze na wszelkie możliwe sposoby (z pływaniem włącznie!) w ogrodzie Cioci Ani.  Toteż teraz , znużone,  a nawet senne,  usiadły po prostu na progu i milczały.
I tak oto w Juleczkowie z wolna zaczęła nastawać noc.
Nagle… w ciszy jaka zaległa wokół dał się słyszeć jakiś dziwny dźwięk.  Ni to szelest,
ni to tłumiony trawą odgłos czyichś lekkich, szybciutkich skoków. Izusia z Zosią zerwały się na równe nogi i zaczęły rozglądać, ale – nim cokolwiek zobaczyły – coś przebiegło błyskawicznie całą długość trawnika i z impetem wskoczyło na różową sukienkę zastygłej w nasłuchiwaniu Julki. Rozległ się potrójny krzyk przerażenia! Tylko Nataszka, której dzielne serce (poza ową nieszczęsną kwestią wodną) nie znało lęku; tylko ona nie przestraszyła się i nie zamknęła oczu. Natychmiast zatem rozpoznała   k i m   jest intruz. Otóż: na kolanach Julki siedział mały, biały króliczek i zerkał niepewnie na twarze dziewczynek.
- Jaki śliczny! – zawołała Nataszka, chcąc pogłaskać puszyste futerko.                Ale ledwie wyciągnęła rękę, króliczek drgnął i przywarł do Julki  całym swoim niedużym ciałkiem, które zaczęło naraz okropnie dygotać.
- On się boi – szepnęła Izusia, przechylając się przez ramię siostry.
- Ja też się bałam przed chwilą – poskarżyła się cichutko Zosia, wyginając usta w podkówkę.
W tym momencie z domu wyszli Rodzice, zaniepokojeni owym potrójnym krzykiem.  Na widok króliczka Mamusia najpierw zdumiała się, potem rozczuliła: że taki maleńki i przerażony, i że w ogóle - słodki. Na co Tatuś, widząc co się święci, zrobił surową
minę i zapytał rzeczowo:
- Skąd on się tu wziął?
- Przykicał – równie rzeczowo wyjaśniła Nataszka, nie ukrywając narastającej radości, i nie odrywając od stworzonka zachwyconego wzroku.
- A może – głos Tatusia z surowego stał się podejrzliwy – może to któraś z panienek go tu przytaszczyła?
- Sam się przytaszczył – pisnęła Zosia. – O, tak! – tu z rozmachem wskoczyła na siostrzane kolana, omal nie zgniatając biednego zwierzątka.  Na szczęście Tatuś wykazał się znakomitym refleksem (oraz zwinnością!), chwytając je w ostatniej chwili i unosząc wysoko ponad głowy córek.
- Hmmm… - przyjrzał się króliczkowi z bliska. – I może on ma z nami zamieszkać?
Pięć par damskich oczu, rozkochanych już w maleństwie bez pamięci, podniosło się teraz i wpatrzyło w Tatusia w taki sposób, że po prostu   m u s i a ł   się zgodzić.
- No… dobrze…  Trzeba mu będzie zrobić jakąś klatkę.
- Klatkę? – powtórzyła ze zgrozą Julka, odbierając stworzonko Tatusiowi. – K l a t k ę ?
- On przecież nie zrobił nic złego – ujęła się za biedactwem Nataszka i z uczuciem ucałowała ciepłe, mięciutkie ucho.
- Może przecież spać ze mną – podsunęła pomysł Zosia, przechylając główkę i patrząc
na Tatusia swoimi  proszącymi oczętami najmłodszej pociechy.
Ale zanim spojrzenie zdążyło zadziałać, Mamusia zdecydowała – łagodnie, lecz stanowczo:
- Króliczek będzie spał sam. I nie w klatce, ale we własnym pięknym pokoiku, który Tatuś zbuduje mu jutro po pracy.
- A dzisiaj? – z nadzieją zapytała Zosia. – Gdzie będzie spał dzisiaj?
Przez chwilę wszyscy zastanawiali się w milczeniu.
- Wiem – powiedział wreszcie Tatuś. – Wytnę kilka okienek w tym kartonie w garażu.
- A my wymościmy go tym podartym swetrem Izusi! – zawołała Julka.
- Dobrze – zgodziła się Mamusia, idąc do kuchni. – Ja w takim razie przyniosę mu kolację.
Po chwili wróciła z miseczką pełną marchewek i pietruszek, i razem z córeczkami przyglądała się, jak króliczek z apetytem zajada.
- Ależ był głodny – westchnęła Nataszka.
- Ale on   n i e   będzie spał  garażu? – upewniła się Julka.
Mamusia obiecała jej solennie, że na pewno nie.
A kiedy wreszcie udało się zapędzić podekscytowane dziewczynki do łóżek, było już naprawdę późno.
W końcu jednak światła pogaszono; Mamusia i Tatuś krzątali się jeszcze po kuchni, a karton z nowym mieszkańcem Juleczkowa został ustawiony w salonie, tuż obok fotela na biegunach.
Julka nie mogła zasnąć. Ze swego łóżeczka,  oddalonego od reszty o całą długość pokoju , słyszała milknące szepty siostrzyczek, potem ich coraz głębsze oddechy.  Wracała myślami do baseniku u Cioci Ani, do kotki Feli, a wreszcie – do króliczka. Może czuje się samotny w tym nieznanym, wielkim i ciemnym salonie? Może się boi? A gdyby tak, hmm… zjechać do niego i jeszcze raz przytulić na dobranoc? Tylko, że winda wydaje zawsze taki charakterystyczny pomruk; co będzie jeśli Rodzice usłyszą?
Nagle… Coś mignęło białawo w ciemności i wskoczyło na mięciutką kołdrę Julki. Ale
ona tym razem już się nie przestraszyła: natychmiast rozpoznała   k t o   t o. Przesunęła się lekko w stronę ściany, robiąc miejsce obok siebie, a króliczek wślizgnął się pod kołdrę i całym swym puszystym ciałkiem przytulił się do dziewczynki.
I zasnęli.
Tylko – jakim sposobem zwierzątko znalazło się na poddaszu, skoro w domu nie było schodów, a winda nadal stała na parterze –tak, jak zostawili ją tam Rodzice???

2 komentarze:

  1. Najpierw się rozczuliłam, a później rzeczywiście mnie zastanowiłaś...jak on się tam dostał?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak... On ma swoje sposoby. Tak magiczne i tak tajemne, że długo nie chciał ich zdradzić. Ale - w końcu je z niego wydusiłam. Ha! Tylko musiałam obiecać, że - póki co - nikomu ich nie wyjawię. Ale za to bardzo gorąco Cię pozdrawiam i zapraszam do zaglądania do Juleczkowa. Oraz - przesyłam uściski dla Doktor Werk.

      Usuń