JULECZKOWO

JULECZKOWO
bajarka

środa, 9 lipca 2014

4. PIERWSZY WIECZÓR W JULECZKOWIE




J U L K A




Jak wiadomo, kwietniowe wieczory lubią być ciepłe, pogodne i miłe: pachnące wiosennymi
kwiatami i rozszemrane szumem młodziutkich listków i echem rozmów i śmiechów. Ale tegoroczny kwiecień wciąż był bardzo chłodny. Owszem, przepiękny stary park w Kowalu zazielenił się i rozświergotał ptasimi trelami, a obie fontanny znowu radośnie tryskały w górę miliardami przeźroczystych kropelek,  nie sposób jednak było rozsiąść się beztrosko na którejś z ławek i napawać urodą pierwszych kwiatów. Na to - mimo iż kwiecień miał się już z wolna ku końcowi - było jeszcze zdecydowanie zbyt zimno.
Zupełnie inaczej rzecz się miała w salonie Babci Marzenki i Dziadka Jureczka. Zapobiegliwy Dziadek zaraz po podwieczorku napalił w wysokim piecu, i teraz piękne złote kafle promieniowały na cały pokój miłym ciepłem. Ciepło to, oczywiście, docierało
także do Juleczkowa, mimo to Tatuś - na wszelki wypadek - rozpalił ogień w kominku. W eleganckim juleczkowskim saloniku natychmiast zrobiło się swojsko i przytulnie. Płomienie rozkosznie grzały, a ich wesołe błyski rozświetlały mroczniejące wnętrze, pełgały po dużym obrazie w owalnych ramach i po drugim, prostokątnym, zawieszonym nad jedną z sof. Tatuś z
lubością zasiadł w bujanym fotelu i zatonął w lekturze dzisiejszej gazety. Mamusia udała się do kuchni, a dziewczynki pobiegły się bawić. 
W garażu za domem znalazły śliczny, trójkołowy motorower. I choć rodzice stanowczo powiedzieli, że takim pojazdem   n i e   jeździ się po mieszkaniu, to - jako że na dworze było coraz chłodniej - i tak wwiozły go ukradkiem na poddasze. W tej akurat chwili siedziała na nim Nataszka. Julka wypróbowywała niewielkie różowe auto,
a Izusia z Zosią szalały na deskorolce. Co prawda Izusia planowała pojeździć na niej samodzielnie, ale Zosia natychmiast usiadła za jej nogą i ani myślała zejść. A ile przy tym było przekrzykiwań i śmiechów! W końcu obie sturlały się na dywan. Na szczęście - bezkontuzyjnie.

Na kolację (pierwszą w Juleczkowie) Mamusia podała dziewczynkom lukrowane babeczki i mleko w kolorowych kubkach. Starsze laleczki grzecznie zajęły swoje miejsca, ale rozbawiona Zosia - po umyciu rączek - popędziła  prościutko na deskorolkę i za nic w świecie nie chciała usiąść przy stoliku.
-Zobaczysz,   n i c   ci nie zostawimy - odwróciła się do niej Izusia. I ta groźba wreszcie poskutkowała.
A potem całą gromadkę zapędzono do mycia ząbków i kąpieli.
Najstarsza z siostrzyczek pierwsza wzięła prysznic, po czym - czyściutka i pachnąca - w ślicznej nowej koszulce nocnej (Babcia Marzenka zadbała o wszystko) wróciła szybciutko na górę, by w ciszy i spokoju raz jeszcze nacieszyć się ciepłą, wygodną, pięknie urządzoną sypialnią. Julka była niezmiernie wrażliwą laleczką, toteż wzdychała  z rozrzewnionym zachwytem i raz po raz głaskała
puchate poduszki i kołderki ozdobione różowymi falbankami. 
- Ach... Jak tu jest ślicznie... Jak cieplutko i miło... - szeptała. 
Biedactwo. Od tak dawna przecież nie spała w prawdziwym łóżku.
Tymczasem z łazienki zaczęły dobiegać coraz głośniejsze pluski, piski i śmiechy. Tylko Nataszka  spokojnie i dokładnie myła całe swoje ciało pod prysznicem (zawsze była najgrzeczniejsza i najbardziej pedantyczna z całej czwórki). Izusia zaś i Zosia, które Mamusia razem zapakowała do wanny, broiły i hałasowały ile tylko się dało. O, w tej na przykład chwili Zosia,  niebezpiecznie
wychylona w stronę sedesu, z chichotem podnosiła i opuszczała wytworną różową klapę. 
- Córuś uważaj!!! - przytrzymała ją w ostatniej niemal chwili Mamusia, spłukująca akurat szampon z długich włosów Izusi. Posadziła niesforną Zosię, ale ona natychmiast wstała i znowu co i rusz wychylała się z wanny, zaśmiewając się przy tym, piszcząc i rozchlapując ogromne ilości wody. 
Ufff... Kiedy obie dziewczynki zostały wreszcie wyszorowane, wytarte do sucha i ubrane w nocne koszulki, Mamusia obiecała sobie solennie, że odtąd będzie kąpać każdą z nich z osobna.
A potem laleczki wybrały sobie posłania: Julka - pięknie rzeźbione, różowe  łóżko obok toaletki
Mamusi, Nataszka tapczanik pod półką z zabawkami, Izusia górę piętrowego łóżeczka, a mała Zosia jego dół, tuż obok miejsca Mamusi (która wraz z Tatusiem zajęła dużą rozkładaną kanapę). 
Jeszcze tylko Tatuś przeczytał swoim córeczkom piękną bajkę o koniku Garbusku; jeszcze Mamusia otuliła każdą z nich kołderką, a Zosia zjechała na ostatnie siusiu, a już mrok zakradł się na poddasze i cała rodzina - laleczka po laleczce - cichutko zapadła
w sen.W sen - po raz pierwszy od bardzo bardzo dawna - najzupełniej szczęśliwy i bezpieczny. Albowiem - kiedy brzuszek jest syty, ciało wykąpane, a piżama i pościel czyściutkie, śpi się wygodnie i zdrowo, i śni najprawdziwsze baśnie. A o tym co się przyśniło (lub  p r z y d a r z y ł o,  bo to nigdy nie jest pewne do końca) jednej z laleczek i kto odwiedził nocą Juleczkowo opowiem Wam już wkrótce. Obiecuję.

2 komentarze:

  1. Pamiętam tą bajkę o Garbusku:) Jak byłam mała, to miałam taką pięknie ilustrowaną książeczkę...czekaj...czekaj...o taką: https://jarmila09.files.wordpress.com/2013/03/konik-garbusek_okc582adka.jpg?w=134&h=195

    Buziaki!:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, oj tak!!! To właśnie TE ilustracje! Też je pamiętam! Dziękuję za namiary - to było przemiłe uczucie: zupełnie jakbym zajrzała w odwiedziny do własnego dzieciństwa. Ech... Aż łezka zakręciła się w oku... Pozdrawiam Cię bardzo bardzo cieplutko.

      Usuń