![]() |
N A T A S Z K A |
Dawno dawno
temu, a może i znacznie dawniej, kiedy Kowal nie był
jeszcze Kowalem, albowiem w ogóle nie istniał, w miejscu gdzie teraz znajduje się salon Babci Marzenki i Dziadka Jureczka, pewnego wiosennego świtu, z ogromnego podłużnego jeziora wynurzyła się wyspa: piękna jak uśmiech niewieści. Ziemia, nawodniona szczodrze wodami jeziora – które w tamtych zamierzchłych
praczasach zwano Krzywnią, jako że miało kształt ogromnego księżycowego rogala – otóż ziemia na owej młodziutkiej wyspie była żyzna i rodna jak żadna poza nią. Prędko też porosła puszczą nieprzebytą, pełną jagód ogromnych, grzybów i miodnych barci. Do puszczy ściągnęła zwierzyna najrozmaitsza, bogactwem owym zwabiona, a za nią – pierwsi ludzie. Ogromny, wielodziesięciomilowy rogal jeziora nazwali Krzewnią, ponieważ jego brzegi zakrzewiły się od jeżyn i malin;
sami zaś osiedlali się na wyspie, którą rozległe krzewnieńskie głębie odgradzały od niebezpieczeństw wszelakich.
jeszcze Kowalem, albowiem w ogóle nie istniał, w miejscu gdzie teraz znajduje się salon Babci Marzenki i Dziadka Jureczka, pewnego wiosennego świtu, z ogromnego podłużnego jeziora wynurzyła się wyspa: piękna jak uśmiech niewieści. Ziemia, nawodniona szczodrze wodami jeziora – które w tamtych zamierzchłych
praczasach zwano Krzywnią, jako że miało kształt ogromnego księżycowego rogala – otóż ziemia na owej młodziutkiej wyspie była żyzna i rodna jak żadna poza nią. Prędko też porosła puszczą nieprzebytą, pełną jagód ogromnych, grzybów i miodnych barci. Do puszczy ściągnęła zwierzyna najrozmaitsza, bogactwem owym zwabiona, a za nią – pierwsi ludzie. Ogromny, wielodziesięciomilowy rogal jeziora nazwali Krzewnią, ponieważ jego brzegi zakrzewiły się od jeżyn i malin;
sami zaś osiedlali się na wyspie, którą rozległe krzewnieńskie głębie odgradzały od niebezpieczeństw wszelakich.
Z biegiem
wieków nazwa „Krzewnia” poszła w zapomnienie, a nieprzebraną wodę wokół wyspy
zaczęto mianować Krzewiatą. Może dlatego, że malinowo-jeżynowe chaszcze
rozkrzewiały się
wzdłuż urodzajnych pobrzeży coraz bardziej i bardziej? Kto to
wie… Dość, że w ciągu kolejnych tysiącleci wody jeziora opadły, potem zaczęły
wysychać – zwłaszcza w południowej, najbardziej nasłonecznionej jego części – i wyspa wynurzała się wciąż niepowstrzymanie i rozrastała, aż wreszcie… połączyła się z odwiecznym lądem. Skuła się z nim, jak tutaj mawiano; toteż najpierw miejsce tego skucia, a potem i oboczne tereny zaczęto nazywać KUJAWAMI. A przez środek owych Kujaw przepływała – czystą, krystaliczną, niezmierzenie szeroką rzeką – długa na wiele dziesiątków mil pozostałość Krzewiaty, którą
okoliczni mieszkańcy nazwali Strugą, jako że jej rwące wody były niczym strumyk w porównaniu z nieogarnionymi głębiami pradawnego jeziora. Zaś w miejscu, które niegdyś było wyspą, zadomowiła się Kraina Prastarych Legend, a w niej – my: plemię Skrzatów Kujawskich, uśmiechniętych, pracowitych i pomocnych.
wysychać – zwłaszcza w południowej, najbardziej nasłonecznionej jego części – i wyspa wynurzała się wciąż niepowstrzymanie i rozrastała, aż wreszcie… połączyła się z odwiecznym lądem. Skuła się z nim, jak tutaj mawiano; toteż najpierw miejsce tego skucia, a potem i oboczne tereny zaczęto nazywać KUJAWAMI. A przez środek owych Kujaw przepływała – czystą, krystaliczną, niezmierzenie szeroką rzeką – długa na wiele dziesiątków mil pozostałość Krzewiaty, którą
okoliczni mieszkańcy nazwali Strugą, jako że jej rwące wody były niczym strumyk w porównaniu z nieogarnionymi głębiami pradawnego jeziora. Zaś w miejscu, które niegdyś było wyspą, zadomowiła się Kraina Prastarych Legend, a w niej – my: plemię Skrzatów Kujawskich, uśmiechniętych, pracowitych i pomocnych.
Celem
naszego istnienia było opiekowanie się puszczą i jej mieszkańcami: zarówno realnymi
jak i magicznymi.
Opatrywaliśmy
zwichnięte skrzydła, nastawialiśmy złamane nogi,
wyciągaliśmy kolce z kopyt, łap i racic, a często i z ludzkich kończyn.
wyciągaliśmy kolce z kopyt, łap i racic, a często i z ludzkich kończyn.
Asystowaliśmy
Złotowłosej Kujawskiej Wróżce w jej oficjalnych podróżach do najróżniejszych
światów; a także w tych prywatnych, do jantarowych gajów. Albowiem na dnie
Strugi mnóstwo już było w onym czasie złocistego jantaru, który nocne nawałnice
wyrzucały na brzegi. Płowowłose
dziewczęta usypywały z niego migotliwe klepiska wokół zdobnych w kwiecie dębów w Świętych Gajach. Złotowłosa Kujawska Wróżka bardzo lubiła swoje nieoficjalne wizyty w owych Gajach. I zawsze prosiła nas,
abyśmy jej towarzyszyli. Najczęściej opiekowaliśmy się wtedy źrebiętami Kujawek.
dziewczęta usypywały z niego migotliwe klepiska wokół zdobnych w kwiecie dębów w Świętych Gajach. Złotowłosa Kujawska Wróżka bardzo lubiła swoje nieoficjalne wizyty w owych Gajach. I zawsze prosiła nas,
abyśmy jej towarzyszyli. Najczęściej opiekowaliśmy się wtedy źrebiętami Kujawek.
Ponieważ
uwielbiały jagody ( wprost żyć bez nich nie mogły!), naszym zadaniem było
znaleźć najdorodniejsze ich uroczyska i zaprowadzić tam rozbrykaną młódź,
uważając przy tym, aby próbowanie świetlistych skrzydeł – bardzo jeszcze
nieporadne – nie zakończyło się jakimś nieszczęściem.
Taaak…
Troszczenie się o te skrzydlate urwisy dawało nam się mocno we znaki, ale w
gruncie rzeczy te ruchliwe młokosy były całkiem sympatyczne; a zaufanie jakim
darzyła nas Złotowłosa Kujawska Wróżka stanowiło naszą największą dumę.
I tak
żyliśmy sobie – całe skrzacie plemię – wokół naszego Kujawskiego
Króla, i – byliśmy bardzo szczęśliwi. A Kraina Prastarych Legend była dzięki nam, Skrzatom, znacznie piękniejsza, bezpieczniejsza i lepsza, niż byłaby - bez nas. Uprawialiśmy…
Króla, i – byliśmy bardzo szczęśliwi. A Kraina Prastarych Legend była dzięki nam, Skrzatom, znacznie piękniejsza, bezpieczniejsza i lepsza, niż byłaby - bez nas. Uprawialiśmy…
… w tym
momencie w głos Skrzata Franciszka wplótł się melodyjny pomruk jadącej windy.
Skrzat zamilkł i zamarł, i oboje z Nataszką wpatrzyli się w kryształowy szyb
urządzenia.
Okazało się,
że to mała Zosia zjechała na nocne siusiu. Nataszka wtuliła się w oparcie sofy
i wstrzymała oddech. Na szczęście jej siostrzyczka – zaspana i rozziewana –
niczego nie zauważyła. Weszła do łazienki, a potem z powrotem wjechała na
poddasze. Ledwie odgłosy windy umilkły, Skrzat Franciszek wrócił do przerwanej
opowieści.
Ale o
tym c o jeszcze tej nocy usłyszała Nataszka –
dowiecie się następnym razem.
Obiecuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz