![]() |
N A TA S Z K A |
Nataszka
niecierpliwie wyczekiwała chwili, w której Skrzat Franciszek
zakończy wreszcie swój
obfity nocny posiłek. Kiedy więc pochłonął ostatni okruszek drugiej babeczki i
dopił ostatnią kropelkę mleka z najładniejszego, niedzielnego kubka, natychmiast
uprzątnęła naczynia i zapytała:
- Dlaczego
nikt nie może cię zobaczyć?
- Nie tylko
mnie…
-Jak to? –
nie zrozumiała dziewczynka.
- Nie
mieszkam tu sam…
- No wiem,
my też tu mieszkamy: Mamusia, Tatuś, Julka, Izusia, Zosia, Kicuś i ja.
- My też –
uśmiechnął się Skrzat Franciszek; trochę tajemniczo, a trochę pobłażliwie.
Laleczka
spojrzała nań pytająco, jeszcze bardziej niczego nie rozumiejąc. Wyskoczył
zatem z komory kranu na lśniący, biały blat szafki, klasnął trzykrotnie nad
swoim lewym ramieniem i… w tym momencie… kuchnia
zaludniła się znienacka
maleńkimi barwnymi postaciami.
Nataszka
szeroko otworzyła swoje śliczne oczy i zamarła w pełnym zdumienia bezruchu.
- Ojej…ojej…
- powtarzała tylko oszołomionym szeptem,
wpatrując się w mikroskopijnych gości. Każdy wykonywał jakąś niezmiernie ważną
czynność. O, ten na przykład, który ni stąd ni zowąd pojawił się na
kuchence,
tuż obok najmniejszego palnika, wbijał jajka na maciupeńką srebrną patelnię.
Miał przy tym wysoko uniesione brwi, zabawny zielony kubraczek i minę pełną łakomego
namaszczenia. Wyglądał uroczo i nobliwie, pomimo iż jedno z jajek wypadło mu z
ręki i rozbiło się na jego prawym kamaszku. Nagle, tuż obok, pojawił siękolejny ludzik – w brunatnej czapeczce i bez zarostu, ale za to w okularach. Ten przyniósł ze sobą czarną patelnię, pełną kiełbasek do smażenia. Kolejny skrzat rozsiadł się w drzwiach kuchennych z koszykiem czerwonej cebuli, którą w skupieniu kroił na cienkie plasterki, gęsto skrapiane łzami ogromnymi jak
grochy. Jeszcze jeden natomiast wychodził właśnie z windy, dźwigając na plecach spory drewniany cebrzyk, wyładowany słodkimi winogronami. Podekscytowana Nataszka zbliżyła się do niego ostrożnie, i grzecznie zapytała:
- Skąd
wracasz? I: jak ci na imię?
Ale
winogronowy skrzacik spojrzał na nią tylko
przelotnie, po czym wyminął bez
słowa i zniknął w kuchni.
Dziewczynce
już-już miało zrobić się ogromnie przykro, ale Skrzat Franciszek (który to
przeczuł) błyskawicznie pośpieszył z wyjaśnieniem:
- To Gronek.
Nic ci nie powie. Ani on, ani żaden z pozostałych. Tamci na piętrze też nie…
- Na
piętrze??? – wpadła mu w słowo Nataszka, ponownie zaintrygowana. I to do tego
stopnia, że zapomniała nie tylko o przykrości sprzed chwili, ale i o grzeczności
(nie przerywa się starszym!). Natychmiast też wsiadła do windy i podjechała do
salonu. I – rzeczywiście! Na niskiej fioletowej ławie, zaopatrzonej w dwie
szuflady i pięknie toczone nogi, stał – jeszcze jeden skrzacik i próbował włożyć
do wazonu
bukiet pachnących róż.
- A tam jest
następny – Skrzat Franciszek wskazał palcem łazienkę.
Laleczka
pobiegła tam i oto jej zachwyconym oczom ukazał się kolejny ludziczek. Odziany
w zielone spodnie i żółtą bluzkę, osłoniętą brązowym fartuszkiem, wycierał
właśnie kafelki
wokół wanny. W rękach dzierżył zabawną czerwoną miotłę owiniętą
niebieskim gałgankiem i wydawał się bardzo zapracowany.
Żeby mu
zatem nie przeszkadzać, Nataszka wycofała się na paluszkach do salonu i
przysiadła na sofie.
- A dlaczego
– wróciła do słów Skrzata
Franciszka – dlaczego oni nie chcą mówić?
- Chcieć to
może by i chcieli, ale nie wolno im – odparł on tonem dziwnie poważnym, a nawet
surowym.
- Nie wolno?
– powtórzyła dziewczynka ze zdumieniem. – A kto im zabrania?
- Zabronił –
poprawił ją Skrzat Franciszek. – Zabronił. Dawno, dawno temu.
- Jak dawno?
– dociekała.
- Ooo… W
pra- pra- praczasach.
- Co to są
praczasy? – chciała wiedzieć Nataszka, która bardzo lubiła być dokładnie
poinformowana.
- No… to
takie czasy sprzed… sprzed kilku tysięcy lat.
- Ilu tysięcy?
– drążyła niestrudzenie laleczka.
- Czterech –
uściślił Skrzat.
- A k t o
im zabronił mówić? – wróciła do
zasadniczego pytania.
- Nasz Król. Skrzaci. Kujawski. Jeszcze w Krainie Prastarych Legend. I nie: ”zabronił
mówić”, a: zabronił rozmawiać z ludźmi.
- Ale
dlaczego???
- Ooo, to
cała historia. I do tego strrraszszsznie długa.
- Opowiedz
mi – poprosiła Nataszka, rozsiadając się na sofie wygodniej. – Proszę. Bardzo
bardzo proszę.
I – Skrzat Franciszek
zaczął snuć swoją opowieść o skrzacich praczasach kujawskich w Krainie Prastarych
Legend sprzed czterech tysięcy lat
Ale o
tym c o opowiedział – dowiecie się następnym razem.
Obiecuję.
Piękna opowieść o skrzacie...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. I również pozdrawiam serdecznie. A także zachęcam do czytania pozostałych opowiastek.
UsuńAleż ja lubię takie piękne opowieści? właściwie to bajki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Dziękuję, Saro-Mario, za miłe słowa i również pozdrawiam Cię - cieplutko i serdecznie. I zapraszam Cię do jak najczęstszego odwiedzania Juleczkowa - będziesz tu zawsze gorąco oczekiwanym Gościem!
Usuń